poniedziałek, 27 września 2010

Filmowa Przelotka 3

Od ostatniej "Przelotki" trochę mi się nazbierało. Nie napisałem też o wszystkim, żeby zwyczajnie nie zanudzić. Druga część za jakiś czas (za jakieś 4-5 filmów).
Wprowadziłem też dla was, leniuchów, aktywne linki do trailerów, gdyby kogoś zainteresował jakiś tytuł!

Fala – po niemiecku o totalitaryzmie. Historia oparta na faktach, w której to pewien nauczyciel w ramach projektu poświęconego różnym rodzajom władzy postanawia wprowadzić w pewnej klasie eksperyment polegający na stworzeniu totalitarnego tworu na okres tygodnia szkolnego. Jednak sytuacja wymaga mu się troszkę spod kontroli, a tytułowa „Fala” zaczyna żyć własnym życiem.
Trzyma w napięciu.
7/10

Obiecaj Mi! – mała, serbska wieś, a w niej dziadzio-wynalazca i jego niesforny, nastoletni wnuczek. W pewnym momencie dziadzio zauważa, że powoli umiera, bo jest stary i swojemu wnukowi każe ruszyć na miasto i zdobyć trzy rzeczy: ikonę, pamiątkę i żonę.
Dodajmy do tego fakt, że reżyserem był Emir Kusturica i więcej pisać nie trzeba.
To trzeba zobaczyć!
8/10

Constantine – Keanu Reeves jako John Constantine – genialny i bezczelny egzorcysta, który czuje w kościach, że zbliża się koniec świata, bo 1) powoli umiera z powodu raka płuc, 2) demony pojawiają się w naszym świecie, czego na ogół nie robią. Jatka, dobre teksty i jedna z lepszych ról „smutnego Keanu”.
7/10.

Superbad – dwójka przyjaciół postanawia zaszaleć na koniec roku i chcą na bibę! Muszą kupić alkohol na fałszywy dowód i po drodze dzieją się liczne, dantejskie sceny. W sumie fabuła zakrawa na poziom American Pie, jednak mimo to film ogląda się niesamowicie, szczególnie za sprawą trzech głównych aktórów: Jonah Hil, Michael Cera i Christopher Mintz-Plasse. Choć „fuck” liczymy na setki, to i tak jest to rozrywka, która wcale nie jest tak głupia, jak się z początku wydaje.
6/10.
(przy okazji Michael’a Cera czekam na to! - Scott Pilgrim vs. The World)

 

Coś – klasyk Johna Carpentera z 1982 roku. Na Grenlandii lądują kosmici i trafiają na amerykańską stację badawczą, bo jakżeby inaczej? W każdym razie film jest naprawdę popaprany, chociaż w tym szaleństwie jest metoda i aż chce się oglądać chodzące głowy i natychmiastowe rozkłady ciał. Powinien stać na półce obok Obcego!
9/10.


Obywatel Kane – amerykański film wszech czasów według jakichś tam komisji. W sumie mogę się zgodzić, bo wyprzedza swoją epokę (nagrany w latach 1940-1941) o kilkadziesiąt lat. Historia opowiada o magnacie prasowym zwanym Charles Foster Kane, który w chwili swojej śmierci wypowiada jakże tajemniczą kwestię „Różyczka”. Pewien zapalony dziennikarz postanawia sprawę wyjaśnić, więc rusza na poszukiwanie osób, z którymi Kane miał styczność za życia. Te opowiadają mu różne epizody z jego błyskotliwego życia. Reżyser Orson Welles (znany też z legendarnej audycji radiowej Wojna Światów) oparł historię na prawdziwej postaci magnata prasowego, z którym później przyszło prowadzić mu wojnę, do tego wplatał wątki autobiograficzne i stworzył niesamowitą postać Kane’a, którą zresztą sam zagrał. Takie filmy ogląda się naprawdę rzadko, a Obywatel Kane to klasyk, którego nie można przegapić.
10/10!
(Oprócz samego filmu polecam także dokument „Battle over Citizen Kane” wyjaśniający cały kontekst powstawania historii Kane’a!)



Salt – piękna Angelina Jolie jako rosyjski szpieg, który uaktywnia się po latach przebywania w USA w jednym celu – zabić prezydenta i rozpocząć tym samym gigantyczny konflikt między dwoma największymi mocarstwami świata. Choć obraz czasem powalał swoją nierealnością i niedociągnięciami, to jednak świetnie oglądało się film jako niezobowiązującą rozrywkę. A Jolie montująca rakietę ze stołu i kilku środków chemicznych to absolutny hit!
I Olbrychski gra rosyjską szychę, dobrze!
6/10.

 

Wszystkie Boże Dzieci Tańczą – film na kanwie opowiadania japońskiego pisarza, Haruki Murakami’ego. Historia chłopaka imieniem Kengo, który szuka siebie samego w gęstwinie przemyśleń i świat mu za bardzo w tym nie pomaga. Żyje w USA ze swoją chorobliwie religijną matką, która zainfekowała jego myślenie, przez co główny bohater wpada w „kompleks syna Boga” i zaczyna poszukiwania odpowiedzi na pytania nurtujące jego jestestwo.
Całkiem nieźle oddana natura stylu Murakami’ego. Trochę papierowe postaci, które jednak swoimi przemyśleniami i psychodelicznym zachowaniem doprowadzają do odpowiedzi, które stawiane są przez cały obraz.
7/10.


Avatar (wersja rozszerzona) – choć sam film jest wszystkim znany, bo historia Pocahontas przeniesiona na kosmiczny grunt to gigantyczny sukces James’a Camerona, to sama wersja rozszerzona nie ma właściwie żadnej różnicy z oryginałem.
8 minut dodatkowych scen, takich jak golenie czy 10-sekundowy seks Na’vi, by naciągnąć widza na kolejne 20 zł – nieładnie.
Samego filmu oceniać nie będę, ale za rozszerzenie daję 2/10, bo golenie było fajne.

 

The Hurt Locker – gigantyczna niespodzianka na rozdaniu Oskarów, gdyż reżyserka, Kathryn Bigelow, zabiera pewniakowi w postaci „Avatara” James’a  Cameron’a (notabene, jej były mąż) statuetkę za reżyserię i za najlepszy film. Historia sapera robiącego w Iraku nie jest wielce porywająca i jakoś nie zasługuje na sześć Oskarów, ale i tak jest to dość dobry film. Chociaż rozumiem motywację Akademii – patriotyzm ponad wszystko.
7/10.

 

0_1_0 – polski film o problemach współczesnych ludzi. Siedem luźno połączonych ze sobą historii pokazujących problemy, z jakimi boryka się społeczeństwo: sadomasochistyczne zapędy, samobójcze próby, poczucia winy wszelkiej maści, zmiany płci. Trochę to wszystko przerysowane, co nie zmienia faktu, że film Piotra Łazarkiewicza to coś, co można przełknąć i nawet się nie zakrztusić.
5,5/10.

 

Święty Interes – dwóch braci – „Popiełuszko” i „Jan Paweł II” (Woronowicz i Adamczyk) dostaje spadek po swoim zmarłym ojcu – samochód. A okazuje się, że czyni cuda, bo wcześniej ponoć należał do papieża-Polaka.
Historia trochę przerysowana, czasem po prostu nudna, jednak pięknie pokazuje obraz polskiej wsi.
4/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Te, pogadajmy!