poniedziałek, 27 grudnia 2010

Skrillex - Scary Monsters and Nice Sprites EP


Tę recenzję chciałbym zacząć od stwierdzenia, które można podpiąć pod wiele dziedzin życia, rozrywki, nie tylko o muzykę. Wszystko się zmienia, ewoluuje, dostosowuje się do ciągle zmieniających się trendów. Dzieje się to na każdym kroku. Moda, styl, język, filmy, muzyka – w zależności od konkretnego zapotrzebowania niczym kameleon maskują się w odpowiedni sposób, zmieniają swoje podstawy po to, aby być łatwiej przyswajalne. Ale nie wynika to jedynie z faktu, iż twórcy modyfikują swój styl jedynie dla odbiorcy, który mógłby w sposób konsumpcyjny przyjąć wszystko, co mu się poda. Wynika to także z faktu, iż twórcy także są ludźmi i sami ulegają przeróżnym modom i trendom. Przynajmniej dzieje się tak w sferze muzyki.

Sonny  Moore, obecnie 22-latek zamieszkały w USA od najmłodszych lat związany był z muzyką gitarową. Od 7. roku życia grał na sześciu strunowcu, a następnie grał w kilku projektach oscylujących wokół muzyki typu hardcore. Jednak jako człowiek osłuchany i inteligentny muzycznie zaczął interesować się innymi gatunkami i w wyniku tych działań z gitarowego szarpidruta stał się Skrillex’em – artystą, którego ciężko sklasyfikować do jakiegokolwiek nurtu muzycznego. Można jednak zdecydowanie podpisać go pod jedną wielką dziedziną, jaką jest szeroko pojęta elektronika.

„Scary Monsters and Nice Sprites” jest drugą EPką wydaną pod pseudonimem Skrillex. Zdecydowanie bardziej dopracowaną i skondensowaną aniżeli miało to miejsce na pierwszym wydawnictwie zwanym „My Name Is Skrillex”, na którym słychać było jedynie zalążki potencjału, jakim w tamtym czasie dysponował Moore. Nowa EPka jest rozwinięciem myśli z poprzedniego wydawnictwa, brzmi jednak ona zdecydowanie bardziej dojrzale i samoświadomie. Skrillex zaczął bardziej eksperymentować. Słychać, iż nie boi się mieszać gatunków elektroniki, nieraz dość odległych  od siebie. W każdym utworze można znaleźć nawiązania do muzyki klubowej, techno, house’u, dubstep’u, hip-hop’u, popu. Zapewne znajdą się i tacy, którzy będą potrafili znaleźć kolejne dwadzieścia, podać wykonawców i liczne porównania, ale nie w tym sens.

Najważniejszym dla muzyki Skrillexa jest fakt, iż potrafi przetworzyć wszystkie te gatunki przetworzyć przez własny pryzmat, wyłapać smaczki i umiejętnie włożyć je do swoich kompozycji tworząc nieszablonowe i szalone utwory.  „Rock N’ Roll (Will Take You To The Mountains)” to po trosze typowy klubowy kawałek ze zwiększoną ilością sampli, które  brzmią, jak ostatnio popularne odmiany elektro tak chętnie reklamowane przez artystów pokroju  Bloody Beetroots czy Audio Bullys. Jednak  w pewnym momencie całość całkowicie się zmienia w zakręcony i brudny  dubstep’owy beat. „Scatta” łączy dub’owy ciężar z hip-hopowym wokalem i duszną atmosferą narzucającą na myśl zainteresowania Moore’a muzyką typu hardcore, tylko w znacznie bardziej wysublimowanej formie.

Nowa EPka Skrillexa jest całkiem ciekawą odmianą od tego, co słychać na obecnej scenie elektronicznej. Jest to na pewno coś nowego. Można to nazwać electro-hardcore, gorestep czy o-fak-jakie-to-ciężkie, ale najważniejsze jest raczej to, że te sześć kompozycji, jakimi uraczył nas Sonny Moore są po prostu dobrymi, energetycznymi utworami, które idealnie sprawdzają się na imprezach.  Pozostaje teraz tylko nadstawić uszu i nasłuchiwać nowych informacji w eterze o tym rozwijającym się artyście i czekać na wielki sukces, bo taki niewątpliwie mu wróżę.

2 komentarze:

  1. gdzieś przeczytałem, że ładnie nazwali to discostep ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja czekam na nowego orbitala może już w tym roku.... !

    OdpowiedzUsuń

Te, pogadajmy!