Muzyka jako tło instrumentalne, opis wydarzeń odległych bądź nie. Znamionujące echa przeszłości wylewające się z dźwięków, sączące z głośników i dochodzące gdzieś w okolice naszych bębenków, wchodzące delikatnie, rześko rezonujące przechodzą z wibracji w impuls elektryczny, który pędem gna do naszego mózgu, a my niczym Archimedes wyskakujący z wanny krzyczymy „Eureka!”
Taką muzykę wytworzył polski muzyk imieniem Igor Pudło, połówka duetu Skalpel, który został zaszczycony, by zostać wydany za pośrednictwem wytwórni Ninja Tune. Poza tym dwa albumy tej grupy: „Skalpel” i „Konfusion” uznawane są za jedne z najważniejszych albumów dekady ubiegłej z uwagi na swoją dużą wrażliwość muzyczną, pomieszanie z poplątaniem i specyficzny, duszny klimat, jaki udało się wysączyć z sampli i instrumentów. Tym razem jednak Pudło przyjął pseudonim Boxx i jako jedna połówka postanowił rozprawić się muzycznie ze swoimi demonami.
Album „Breslau” jest osobistą, intersubiektywną reminiscencją z czasów nieodległych, bo opowiada na swój sposób o wydarzeniach z roku 1944, kiedy to Wrocław (miasto rodzinne Pudła) został ogłoszony twierdzą. Mam tu na myśli słynne „Festung Breslau”, które wałkowane jest w pełnej krasie za pomocą licznych książek i publikacji. Tym razem jednak zamiast setek zdjęć i milionów słów mamy do czynienia z instrumentalnym opisem wydarzeń, własną interpretacją tego, co działo się w oblężonym Wrocławiu.
Boxx umiejętnie bawi się gatunkami, zahacza śmiało o różnorakie stylistyki, by najlepiej oddać klimat szarego i przestraszonego miasta. „Alarm” delikatnie jazzuje, nawołuje w pewien sposób do zebrania się, skupienia uwagi. Ma to wymiar niemal zabawowy, gdyż lekkość przekazu za sprawą klawiszy i oralnych wygłupów rusza i buja. Kolejny „Festung” przekazuje informację o przemianie Wrocławia w „twierdzę” – tutaj sprawa jest już cięższa, mocniejsza. Zabawa ulatnia się i ucieka najprędzej, jak może, a jej miejsce zastępuje strach, niepewność genialnie oddane za sprawą muzyki.
Tak dzieje się właściwie z całą płytą, gdyż każdy kolejny jej fragment, każda kolejna część opisująca nowe wydarzenia pełne wzlotów i upadków zbliża nas do nieuchronnego końca. „Goliath” w niemal ascetyczny, ambientowy sposób przedstawia końcowe podrygi upadającego miasta, zaś „Nightfall” swoim dźwięcznym motywem delikatnie odchodzi w eter, gdyż i obrońcy znikają powoli w cień historii.
Tak dzieje się właściwie z całą płytą, gdyż każdy kolejny jej fragment, każda kolejna część opisująca nowe wydarzenia pełne wzlotów i upadków zbliża nas do nieuchronnego końca. „Goliath” w niemal ascetyczny, ambientowy sposób przedstawia końcowe podrygi upadającego miasta, zaś „Nightfall” swoim dźwięcznym motywem delikatnie odchodzi w eter, gdyż i obrońcy znikają powoli w cień historii.
Igor Boxx solowo daje popis i kunszt swoich umiejętności. Ten jegomość przepięknie obrazuje losy i dzieje Breslau, czy Wrocławia. Niewątpliwie jest to jeden z najlepszych i najważniejszych albumów kończącego żywot roku 2010. Pełen przepięknych, muzycznych odwołań i brudnego, duszącego wręcz klimatu miasta zawartego w dźwiękach. Nie gorzej, niż Marek Krajewski, Igor Pudło otwiera naszą wyobraźnię, sięga w jej najgłębsze zakamarki, łapie okruszki i wyrzuca je na wierzch, by lepiej i dobitniej pokazać historię pięknego Wrocławia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Te, pogadajmy!