sobota, 18 grudnia 2010

Metronova - Demo


8-bit jest spoko. Ostatnio nawróciło mnie na dźwięki wywodzące się z wszelakich Atari- i Nintendo-podobnych instrumentów klawiszowo-beat’owych. Odkryłem również wiele interesujących źródeł, skąd można pobierać i poznawać tego typu muzykę. Zaznajamiając się, siadając coraz głębiej w te psychodeliczne, mocne tony zacząłem wyczuwać różnice między nintendocore’m, 8-bit punkiem  czy innymi, zwariowanymi gatunkami. W trakcie takich bezustannych poszukiwań w celu odnalezienia kapel wartych zawieszenia ucha na moment udało mi się natrafić na młody i nikomu nieznany zespół Metronova z Włoch, który to w tym roku wydał swoje demo zwracający moją uwagę w pełni.


Palermo na ogół kojarzy się ze słońcem, plażą, Europejkami w bikini, filmem Wesa Wendersa, gdzie muzykę tworzył np. Portishead. Metronova na pewno w jakiś sposób nawiązuje do klimatu sycylijskiego, tworząc swoją pokręconą, potarganą 8-bit’em muzykę, ale właściwie nie do końca. Najnowsze EP zespołu zatytułowane po prostu „Demo” jest zlepkiem pięciu utworów ze wspólnym pierwiastkiem – elektro. Tejże elektroniki jest tutaj dość dużo, właściwie stanowi integralną całość z resztą instrumentów. Zakres jest dość klasyczny dla rocka elektronicznego. Mamy żywe gitary, basy i perkusje, resztę załatwiają syntezatory i sample. Sam pomysł nie jest niczym nowym i świeżym, jednak muzyka czyni coś zupełnie odwrotnego. Szalone połączenie drum n’ bass’u z punkową energią, hardcore’owym uderzeniem kończąc na soft rockowych melodiach potrafi sporo namieszać w czasie słuchania EPki. 

„Private” – opener „Demo” charakteryzuje się surowym i mocnym perkusyjnym beat’em z dołożonymi przesterowanymi krzykami przeplatającymi się ze spokojnym wokalem Ricardo de Fleur. Oliwy do ognia dokładają mocno „nintendowe” klawisze, które w drugiej połowie utworu wiodą prym i prowadzą utwór coraz dalej i głębiej w oszałamiającą moc elektro. „Delta” oprócz bycia singlem z  teledyskiem ma do zaoferowania basy i klawisze w stylu Mindless Self Indulgence, tylko na trochę innej fali. Muzyka ta nie jest aż tak agresywna i kłująca. Określić ją mógłbym po prostu jako „młodzieżową”, buntowniczą, pełną poszukiwań. „Where’s The Exit Door” to utwór nawiązujący lekko do stylistyki funkowej, głównie za sprawą bujającego basu. Kiczowaty klawisz dokłada wrażenia powrotu do lat 70-tych. Coś, jak „Gorączka Sobotniej Nocy XXI wieku” w kostiumach Marsjan pijących drinki z absyntem. 

„Miss Got-it” jest dla mnie największą zagadką EPki. Rozpoczyna się niczym elektro-Nirvana, Kurt Cobain zmartwychwstały na kilka sekund introdukcji utworu, który uciekł do grobu, gdy usłyszał motyw klawiszowy. Muzyka tu przekształca się, atakuje głośną perkusją. Klawisze brudzą i komplikują całą sytuację, gdyż z każdą chwilą robi się coraz dziwniej i bardziej psychodelicznie. Zaś finał utworu jest największą niespodzianką, gdyż dziki rytm nagle zwalnia, przekształca się w walczykowe ¾, a zespół zaczyna śpiewać niczym folkowy zespół na weselu gdzieś na wschodzie Europy. Klawisze brzmią, jak MIDI wyjęte z lat 90-tych, wokalne „nanana” pobrzmiewa echem zwietrzałego alkoholu. Lecz sielanka się kończy, zespół natychmiastowo i bez wytchnienia wraca do motywu pierwotnego, niszczącego głowę uderzenia. Zamykający EPkę „Wasn’t Me” miesza ze sobą lekko jamajską stylistykę reggae łącząc ją z hardcore’owymi przerywnikami. Jednak im bliżej końca, tym robi się intensywniej, goręcej. Instrumenty zaczynają grać głośniej, mocniej. Tworzy się czysta elektropunkowa moc, klawiszowy, dziki motyw, przesterowane i jazgoczące gitary i mocna perkusja. Wszystko to generuje nieznośną wręcz ilość energii, która kojarzy mi się z finałem wielkiego i epickiego koncertu. I nagle przy apogeum koniec. Gitary znikają w eter, klawisze dogorywają, a muzycy wychodzą ze studia.

Metronova to miły projekt do posłuchania. Nie jestem pewien, czy uda im się przebić do mainstream’u, ale taka muzyka chyba nawet nie ma tak dużej siły, aby dostać się na listy przebojów. To off’owe, undergroundowe brzmienie, świetne dla koncertów klubowych. I w sumie dobrze, że Metronova nie wybije się nigdzie dalej, bo inaczej zabiłoby to świeżość i dynamizm zespołu. Niech grają dalej swoje nie zważając na wszystko, a może w pewnych środowiskach będzie o nich głośno. Na razie głośno grają w moim odtwarzaczu i szybko nie przestaną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Te, pogadajmy!