niedziela, 17 października 2010

Coma - Symfonicznie


Trzeba przyznać, że ostatnie lata były dla zespołu Coma wyjątkowo owocne. Liczne trasy, koncerty po całym kraju. Sława, którą przyniosła „Hipertrofia” była gigantycznym skokiem dla zespołu, który w niedługim czasie na stałe wskoczył do „kanonu polskiego rocka” obok nazw, jak Kult czy Happysad. Nagle Coma zaczęła obficie koncertować, gdyż w większych miastach zaczęli się pojawiać 2-3 razy do roku.

Rok 2010 to czas odcinania kuponów, gdyż zaczęło się od wydawnictwa „Coma – Live”, gdzie mieliśmy zapis DVD i CD z koncertu w warszawskiej Arenie Ursynów. Okres wrzesień-październik to istny boom fonograficzny dla Comy. Anglojęzyczna „Hipertrofia” , czyli „Excess”, a teraz jeszcze doszła płyta „Symfonicznie ”, czyli zapis z gdańskiego koncertu, który odbył się w roku 2009 wraz z akompaniamentem Gdańskiej Orkiestry Symfoników. 

Koncert pochodzący z „Symfonicznie” datujemy na 23 czerwca, gdy to Coma wystąpiła z gdańskimi symfonikami prezentując przekrój swojej twórczości z trzech albumów w wersjach orkiestrowych. Niby to taki eksperyment, za który bierze się coraz więcej skutków z różnorakim skutkiem. W przypadku Comy oceniłbym to na neutralny. A już tłumaczę, dlaczego.

Po pierwsze: pomysł ten nie jest niczym nowym i w pewnych przypadkach wersje orkiestrowe nie wprowadzają tak istotnych zmian ws. oceny poszczególnych utworów, co miało miejsce chociażby w epickim utworze o nazwie „Pasażer”. Ja go naprawdę lubię i w sumie miło, że się pojawił. Dla uczestników koncertu było to także sporą niespodzianką, jak mniemam. Jednak jedyną różnicą między wersją albumową, a tą z Gdańska był jęczący wokal Roguckiego, który wyraźnie się zmienił na przestrzeni lat. 

Są oczywiście części koncertu, które wypadły wyjątkowo dobrze, jak rozpoczynająca koncert „Wola istnienia…”, gdzie zamiast znanego wszem i wobec elektronicznego motywu pojawiają się skrzypce grające owe dźwięki. Do tego orkiestracja poszczególnych segmentów w dużym stopniu zwiększa odbiór samego utworu, który dostaje po prostu dużego kopa. 

Powiem krótko: Coma mogłaby już przestać. Nie mówię o przestaniu kariery, co z pewnością ucieszyłoby niemałe grono słuchaczy, które wręcz nie znosi Roguckiego i jego grafomanii połączonej z megalomanią.  Coma mogłaby natomiast przestać wysysać pieniądze z naszych kieszeni. Koncert z Gdańska wypadł dobrze, ale wydawanie dwóch wydawnictw w przeciągu miesiąca jest trochę kiepskim zagraniem. W pewnym momencie tego jest już za dużo, Coma osiągnęła tym samym swoją hipertrofię. Kolejne trzydzieści kilka złotych na nowy album nie jest niestety rzeczą, którą specjalnie pragnę.

Wolę wydać te pieniądze na nowy album. Jeśli zamierzają jakikolwiek w końcu wydać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Te, pogadajmy!